Sezon wystartował.
Przed wyścigiem byliśmy cztery dni na krótkim zgrupowaniu z zawodnikami startującymi tam i później cztery dni wyścigowe. W Hiszpanii byłem w roli coacha, tak więc na wyścigu miałem właściwie luz. Jako DS powinienem według planu zadebiutować na Tour of Alps.
Bardzo dobry wyścig dla nas. Zwycięstwo i drugie miejsce Emu, do tego miejsca w top10 na kolejnych dwóch wyścigach trzech innych zawodników. Na prośbę kolegi coacha zrobiłem test z mleczanem według naszego wewnętrznego protokołu Buchmanowi na dwa dni przed wyścigiem. Patrząc na wyniki aż się zdziwiłem, że nie jedzie w pierwszym wyścigu z metą pod górę bo uważałem, że spokojnie by mógł skończyć w top5.
Dzień później pokazał, że stać go i na dużo więcej. Odważne akcje, bardzo dobra forma. Wierzę, że w jego przypadku będzie to początek zwycięstw. Może właśnie potrzebował takiego przełamania psychicznego, by wejść na wyższy poziom. Co z pewnością interesuje Polaków, Rafa jest na dobrym poziomie i bez stresu realizuje program wyścigowo – treningowy do Giro.
Z czterech kolarzy którzy są pod moją opieką w tym roku na Majorce było dwóch, pozostali dwaj ścigali się w Argentynie. No i tam ładna jazda Erika, który myślę, że ma duży potencjał jako sprinter. W tym sezonie jego główna rola będzie polegała na rozprowadzaniu Sam Bennett’a.
Za tydzień wyjeżdżam na zgrupowanie na wysokość na Sierra Nevada gdzie zostanę z Peterem i innym kolarzami szykującymi się do klasyków aż do Tirreno Adriatico. Trzy tygodnie ciężkiej pracy. Właściwie ostatni okres treningów dla tych kolarzy. Po MSR rozpoczynamy belgijskie klasyki.
Z racji mojej nowej roli i bliskiej pracy z kolarzami, powstrzymam się od cyferek i podawania watt-ów uzyskiwanych przez kolarzy co by mogło interesować najbardziej zaangażowanych kolarsko kibiców a co zwykłem dawniej robić. Niech wyniki kolarzy mówią zamiast tego, że są oni super przygotowani i kręcą “wszystkie” watty.