Ostatni miesiąc był dla mnie dosyć intensywny.
W wyścigach Tour of Alps, Romandie i California jechałem jako dyrektor sportowy. Super doświadczenie, bardzo ciekawie było siedzieć “po drugiej stronie”. Nie spodziewałem się jednak, że jest to tak męczące. Do sześciu godzin w aucie za peletonem, koncentracja, adrenalina, wykańczające. Do tego po etapie pisanie raportu z etapu, przygotowywanie planu dnia dla zawodników na kolejny dzień, analizowanie etapu i ustalanie taktyki na następny dzień. Często do pokoju wracałem dopiero w okolicy 22 już po kolacji. Poznaje wiele rzeczy z których nie zdawałem sobie sprawy kręcąc na rowerze.
W Trentino i na Romandi nie udało nam się wygrać etapu, w Californi jeden. Myślę jednak, że wszystkie te trzy wyścigi były przejechane przez drużynę na wysokim poziomie. Cały team kręci niesamowicie z super atmosferą wśród chłopaków.
Jak już pisałem, obecnie jestem w Utah na zgrupowaniu wysokogórskim z Peterem i Danielem. Niestety przez pierwsze dni pogoda przez opady śniegu i temperatury bliskie zera utrudniała nam trening. Od weekendu ma być już dużo lepiej, tak więc czekają nas dwa tygodnie solidnej pracy. Z Utah lecimy prosto na TdSwiss. Tam obok dwóch dyrektorów sportowych będę pracował jako coach. Cieszy mnie, że Peter jest znów spokojny i zrelaksowany. Myślę, że już zregenerował się po pierwszej cześć sezonu.