Nasz TdF…
Piękne Mistrzostwa Świata i w pełni zasłużony tytuł dla „muszkietera”. Michał pojechał znakomity wyścig, ja obstawiałem przed startem pewny medal i niewiele mu zabrakło. Taktyka też całkiem zrozumiała z mocnym zaciągnięciem na ostatnich kilkuset metrach podjazdu licząc na to, że nikt nie będzie w stanie poprawić.
Co jednak nieraz już widzieliśmy to właśnie Alaphilippe jest zdolny do takich akcji jak już wszyscy idą na limicie swoich możliwości.
Nasz TdF jak pisałem można zaliczyć do udanych chociaż na pewno nie tak bardzo jak zakładaliśmy przed startem. Przed startem analizując trasę, etapy sprinterskie i rozmieszczenie premii lotnych widzieliśmy, że będzie ciężko Peterowi w walce o koszul właśnie przez to, że i premie są przed górami i mało etapów gdzie Peter może walczyć o wygranie a nie będzie już typowych sprinterów.
No i tak po części było. Myślę, że i szczęście nie było po jego stronie. Porównując ten TdF z zeszłorocznym pod względem kondycji było podobnie, tyle, że jak często bywa granica miedzy wygraniem a przegraniem jest bardzo niewielka.
Warto jednak zauważyć, że również na tegorocznym Tourze Peter był zawodnikiem walczącym na etapach od pierwszego do ostatniego. Walczyli i wygrywali w większości w tym roku kolarze młodzi, U25.
Myślę, że w dużym stopniu jest to spowodowane brakiem wyścigów i długą przerwą w startach. Widzimy to co każdy kolarz z wiekiem czasu odczuł na własnej skórze, że starzejąc się potrzeba więcej ścigania i wysiłku by dojść do formy, że „za młodu” jakoś ta forma szybciej przychodziła.
Zobaczymy jak to będzie w Italii. Jutra zaczynamy Giro d’Italia, trzymam kciuki za podium Rafała i zwycięstwa etapowe Petera.