…gdy byłem kolarzem.
Jak by na to nie patrzeć miałem lepszą “kondycję” gdy byłem kolarzem, 23 Wielkie Toury skończone. Odkąd jestem w Bora to na cztery starty już trzeci raz się wycofuje w dzień odpoczynku. Dokładnie jak przystało na dobrego sprintera chociaż do nich mi było zawsze daleko.
Cieszę się, że jadę do domu po zwycięstwie Petera i w momencie jak ma Maglia Ciclamino. Wszystko co było zaplanowane przy stoliku i później przekazane kolarzom na odprawie tak się stało. To jest dla mnie najfajniejsze, że jak powiedzieliśmy tak się stało, tak cała drużyna była w stanie pojechać.
Co jeszcze sprawia mi satysfakcję to poziom jak reprezentuje cała drużyna a w szczególności moja czwórka kolarzy. Myślę, że tak Matteo jak Giovanniego stać na etapowe zwycięstwo. Body musi czekać do ostatniej czasówki, ale też nie „wycina” się pod górę i kręci bardzo ładnie.
Cała pierwsza część Giro minęła nam na pogoni za zwycięstwem Petera i „koszulem” Ciclamino plus akumulowaniem jak najmniejszej straty Emu do kolarzy z generalki. Emu jest silny i na razie jeździ bardzo szybko ale też prawdą jest, że nie było do dziś prawdziwej mety od górę.
Na razie straty w top 10 czy nawet top 15 są minimalne tak wiec Giro wciąż musi się dopiero zacząć…. w Montalcino. Będzie ciekawie, to pewne, jak zawsze na Giro.
Dla mnie kolejne dni to Giro już przed TV a nie z wozu technicznego a dalej Dauphiné i MP z Bodziem szukając możliwości podwójnego złota.